Następnego dnia uzgadniam ze Szkotem, że mogę zostawić moje toboły w namiocie i z małym plecaczkiem jadę zwiedzić okolicę Tongue. Podwozi mnie mieszkaniec Bettyhill i matka z dwojgiem dzieci śpiących z tyłu. Cała trasa na północy jest niezwykle malownicza i aż czasem było mi szkoda, że nie mam na tyle czasu, by ją po prostu przejść na piechotę. Zamiast to łapię stopa do Tongue, a potem robię miły spacer na pobliskie wzniesienie, by zobaczyć ruiny Castle Varrich, dawną siedzibę klanu Mackay. Stamtąd znów spacerkiem przechodzę groblę-most na Kyle of Tongue, gdzie znajduję się punkt widokowy na pobliskie góry.
To tego dnia poczułam, że schodzi ze mnie napięcie, stres i nareszcie przełączam się na tryb urlopowy. Lubię ten moment na wyjazdach, bo dopiero od niego naprawdę można cieszyć się wszystkim dookoła.
Przechodząc dalej przez most doszłam do cmentarza, a poniżej znalazłam oświetlone słońcem miejsce przy brzegu na piknik.
Podróż do Bettyhill przebiegła bardzo szybko, zabrała mnie sympatyczna staruszka, która najpierw rzeczowo spytała dokąd jadę, a potem kazała zapiąć pasy... Cóż Kubica by się nie powstydził stylu jazdy :) W sumie nadrobiła drogi dla mnie, bo miała jechać tylko na cmentarz w Tongue.
W Bettyhill odwiedziłam bez pośpiechu muzeum Stratnaver na cmentarzu, które wcześniej było zamknięte. Głównym tematem wystawy są dzieje klanu Mackay, tradycje i losy dawnych mieszkańców. Wieczorem Szkot zabiera mnie na kolejną wycieczkę na klify i do sąsiednich wiosek, pokazuje miejsca, gdzie dziś wydobywa się torf i opowiada historię okolic. Wieczorem w kominku tli się i pachnie cegiełka wysuszonego torfu, ubywa whisky w butelce.
Ta whisky...
http://www.oldpulteney.com/whiskies/3-21-year-old-single-malt-scotch-whisky
Muzeum klanu Mackay:
http://www.visitscotland.com/info/see-do/strathnaver-museum-p246581