Otwierają się wrota promu i od razu witają nas flagi marokańskie, celnicy oglądający dokładnie pieczątkę w paszporcie (naprawdę ważna sprawa!!), niezmordowani naganiacze do taksówek, hoteli itp. Czas 2 godziny do tyłu. Grzecznie wymieniamy walutę, dostajemy pęk kasy po 200 dirhamów i świstek potwierdzający ich nabycie. Ignorując naganiaczy wciskamy nos w przewodnik próbując się odnaleźć na obcej ziemi. Na szczęście medyna jest blisko portu, 5 min. drogi, nocleg znajduje nas szybciej niż chcemy i po małych targach zrzucamy plecaki w różowym pokoiku z widokiem na port i medynę. Dreptamy po główniejszej uliczce wśród suków (stragany w plątaninie wąskich uliczek), zachód słońca powoli zabiera nam ferie barw na straganach. Docieramy do Kasby łapiąc się jeszcze na piękną panoramę wybrzeża. Grand souk to w sumie wielkie rondo, na środku którego jest miejsce spotkań mieszkańców po całodziennej krzątaninie. Wokół można znaleźć coś do jedzonka, co też szybko czynimy, bo już późno i głodno, a do domu daleko. Wybraliśmy rybkę z grilla, z którą było więcej zabawy niż to warte, do tego dorzucono bez naszej świadomości frytki, które nie były w cenie. No ale naiwni turyści na początku dadzą sobie wszystko wcisnąć, więc zapychamy się tym daniem dogryzając bagietkami maczanymi w całkiem ciekawym sosiku. Na deser herbatka, oczywiście miętowa, słodka do granic możliwości. Rudy kot wyjadał co mu spadło ze stołu, czyli pozostałości naszych rybek.
Z pełnymi brzuszkami przysiadamy w centrum ronda, przyglądając się otoczeniu i próbując zrozumieć i zarejestrować jak najwięcej. Wygania nas chłodny wiatr, wracamy zaglądając ciekawie w wąskie ciemne uliczki czując się całkiem bezpiecznie.
Pierwsze wrażenie dla mnie pozytywne, mimo tego wszystkiego co się nasłuchałam o tym miejscu:)
Jeszcze na dobranoc prysznic, który w codziennych warunkach nie jest specjalnym wydarzeniem, a tu nabrał zupełnie innych dźwięków.
Junkers odpalany od święta, zamknięty w metalowej klatce, woda która przy odkręcaniu wprowadzała w wibracje wszystkie rury w pionie trzęsąc ścianami. To wszystko przy akompaniamencie kapeli pogrywającej prawie pod oknami skoczne marokańskie melodie. Nie ma to jak okno w łazience z widokiem:)
*************
przelicznik waluty: 100 dirham= 37,4 zł
90dh - nocleg w pokoju 2 os.
20dh - gorący prysznic
6 dh - butelka wody 1,5l
3 dh - okrągły chlebek
45 dh- rybka z grilla
5 dh - herbata miętowa