Chwała bogom za szczelne okiennice, dzięki którym nie groźne nam były poranne promienie słońca. Pakowanie, poranna herbatka i cafe au lait.
Godzinka jazdy busem pnącym się sprawnie po górkach i dolinach, esy-floresy tutejszych dróg są ekscytujące.
W Tetuanie dzikie tłumy z całej okolicy, wielkie święto targowe, dzień bez podatku w medynie.
Targowanie się o nocleg, ze 120 dh do 90 za nas dwoje, tym razem prysznic w cenie. Gościu który nas przyprowadził do hotelu zabrał nas na szybki spacer po medynie pokazując co ciekawsze miejsca, łącznie ze sklepem z dywanami, cmentarzem i tutejszymi farbiarniami. Jak to tutaj bywa wyciągnął później rękę o zapłatę, i zgodnie z tradycją stargowaliśmy jego cenę ponad połowę za co był niezmiernie obrażony przez najbliższe 2 minuty, nie więcej.
Po rozstaniu się z pseudo przewodnikiem ruszyliśmy sami na zwiedzanie medyny. Tłok był niesamowity dlatego odbiliśmy w górę w stronę zniszczonej kazby i cmentarza oraz wyższej nowszej części miasta. Czuliśmy się tam nieco dziwnie, raczej tutaj turyści się nie zapuszczają. Może nie były to slumsy, ale klimat był specyficzny.
Trafiliśmy też do szkoły rzemiosła, która zrobiła na nas spore wrażenie. Do tej pory wykonuje się te same wzory i tymi samymi sposobami co przed wiekami, tak wiec ta sztuka ciągle żyje. Jeśli kogoś stać i ma taki kaprys, może zamówić sobie pałac typu Alhambra i oni go wykonają.
Miasto do nocy tętniło świąteczną atmosferą, flagi, lampki, jarmarczny klimat.
Po północy przyszła burza.
******************
10 dh - cafe au lait
7 dh - herbata miętowa
3 dh - ciacho na ciepło
10 dh- melon
90 dh - nocleg 2 os.