Tej nocy spaliśmy dobrze, Sarah uprzedziła nas o meczących komarach i użyczyła swojego spray'u na moskity. Dopiero kolejnej nocy zrozumieliśmy jak bardzo powinniśmy być jej za to wdzięczni.
Bladym świtem obudził nas śpiew z 3 okolicznych meczetów. Dla jednych jest to poranna udręka dla innych atrakcja, a co niektórzy przestają go zupełnie słyszeć i śpią w najlepsze.
Zdążyliśmy jeszcze zjeść wspólne śniadanie w 8 osób, oczywiście na tarasie Mohameda. Podał nam kawę i herbatę, naleśniczki, dżem, placuszki kukurydziane, chlebek, słodkie bułki, jogurty i melon na deser. Najfajniejsze w tym wszystkim było to, że jemu sprawiało przyjemność gotowanie i rozmawianie z nami, czułam się tam bardzo komfortowo i bezpiecznie.
Mohamed to taki temat rzeka, podobno ma 71 lat (a nie wygląda) i był statystą w filmie o Bondzie 007 (The Living Daylights). Jeśli go kiedykolwiek spotkacie pozdrówcie serdecznie!!! Najlepiej jeśli znacie choć trochę francuski, bo po angielsku zna tylko kilka słów, ale mową ciała nadrabia resztę.
Dostaliśmy od niego listę ciekawych miejsc do zobaczenia w Fezie, by nie brać przewodnika. W Fezie są wyznaczone szlaki do zwiedzania, niestety mimo oznaczeń i tak można się zgubić. Szybko zmęczyły nas dzikie tłumy turystów, temperatura około 40 st. w cieniu i nadgorliwi przewodnicy. Kupiliśmy za to 2 chusty, jako ochronę przed komarami i słońcem. Jak się potem okazało były bardzo przydatne w wielu sytuacjach, ale miały jedną wadę, w zetknięciu z wodą lub potem okrutnie farbowały skórę.
Wróciliśmy na nasz taras zamawiając u Mohameda obiad na 20 razem z Austriakiem Danielem. Popołudnie minęło przyjemnie na rozmowach i słodkim "nicnierobieniu".
Doszliśmy do momentu, gdzie mieliśmy już dość miast i różnorakich zabytków, postanowiliśmy resztę czasu spędzać w nieco mniej tłocznych miejscach.
Wiedząc od Martiny, że Mohamed pozwala podpatrywać pichcenie w kuchni poprosiłam go, by pokazał mi jak robi obiad. Był tym wielce uradowany i od tej pory zostałam stałym bywalcem kuchni w porach wieczornych. Dzięki temu teraz jestem w stanie powtórzyć w domu jego pyszne obiadki.
A obiad zaczął od bukietu 3 sałatek, później tajin z kurczaka i melon na deser. Ledwo daliśmy radę to zmieścić! Jedliśmy z łakomstwa, bo było wyśmienite!
Reszta wieczoru upłynęła na grupowej grze w karty "bullshit" i paleniu co kto miał i podał dalej:)
*****************
20dh/os - śniadanie u Mohameda
40 dh- przewiewna bawełniana farbująca chusta
55 dh/os- obiad u Mohameda