Fes

Otulona w chustę przeżyłam atak komarów, bestie odpuściły dopiero o świcie. Po wspólnym śniadaniu pożegnaliśmy się z Justinem i ruszyliśmy na zielony szlak.
Prowadził bocznymi, mniej uczęszczanymi uliczkami i sporo drogowskazów gdzieś znikło. Przez to zobaczyliśmy tylko z 2 miejsca.
Koło południa upał odbierał chęci na spacery. Przesiedzieliśmy godzinkę przy necie i kupując po drodze owoce wróciliśmy na taras. Tam oddając się błogości siesty, rozmawiając z Mohamedem i Russellem przeczekaliśmy do 17. Ruszyliśmy do Medyny, która była wyjątkowo pusta o tej porze. Ucząc się targować nabyliśmy parę drobiazgów, zostawiając na deser farbiarnie. Trafiliśmy do nich po zmroku. Nie zabił nas smród, a księżyc w pełni oświetlał doły z breją. Nie obyło się bez zakupów skórzanych.
Wróciliśmy godzinę przed obiadem, tym razem jedliśmy w 4 osoby. Mohamed prześcigał samego siebie w komponowaniu smaków i dań, tak by nas zaskoczyły i nie powtórzyły.
Mieliśmy dnia następnego jechać do Azrou, ale nie kupiliśmy wcześniej biletów na poranny autobus o 6 rano. Mohamed prosił byśmy zostali jeszcze jeden dzień, tym bardziej, że rano możemy tych biletów już nie dostać. Radził by kupić bilety jutro na pojutrze i tym sposobem zostać kolejny dzień w Fezie. Zgadaliśmy się z Russellem, że pojutrze pojedziemy razem do Azrou.

***********************
10 dh - godzina netu
15 dh- koło 3 kg owoców, śliwki, jabłka, winogrona
75 dh- sandały skórzane (stargowane z 220 dh)
140 dh- skórzany pasek, mało targowany
2 dh- ciastko na ciepło z ryżem i jabłkami
30 dh - drewniana fajka stargowana z 80 dh

Zdjęcia (13)

Komentarze (0)