Ostatni dzień w Fezie to dzień lenistwa, odpoczynku i relaksacji. Błogiego wylegiwania się na tarasie i wizyty w hammanie z sympatyczną Australijką Kelly. Drobnych zakupów w Medynie i wyprawy taksówką z Amerykaninem i Francuzem do nowej części miasta po zakupy alkoholowe do marketu.
Tu trochę więcej, bo kupić alkohol w Maroku nie jest rzeczą prostą. W medynie dla niewtajemniczonych jest zupełnie nieosiągalny, dostępny tylko w niektórych droższych hotelach lub niektórych supermarketach. Mnie najbardziej zależało na Marokańskich winach, o których nieco słyszałam, a szczególnie na winie szarym (vin gris). Panowie polowali na wódkę i piwo.
Pierwsze zdziwienie to petit taxi, które mimo, że mają miejsce biorą tylko 3 osoby. Drugie, to że niektórzy taksówkarze nie zabiorą cię jak zauważą, że przewozisz alkohol. Sam market jak to market, typowo europejski. Różnica tylko taka, że alkohol sprzedawali w osobnym pomieszczeniu, z dodatkową ochroną i osobnym wyjściem. Asortyment mieli spory, od piw, win, po różnorakie wódki, whisky itp. Ceny całkiem realne, piwo w puszce 0,5 l po 6-8 dh, wina od 20 do 100 dh, wódki od 80 w górę.
Po zakupach impreza na tarasie w oczekiwaniu na obiad, toasty we wszelkich możliwych językach.
Obiad wystawny, Mohamed odświętnie ubrany, pożegnalne zdjęcia. Aż się łezka w oku zakręciła.
W sumie Fez bez Mohameda nie byłby dla nas tak ciekawym miejscem i na pewno nie zostalibyśmy tu tak długo.
******************
10 dh- wejście do hammanu
60 dh- masaż
6 dh- zwyczajowa zapłata dla pani masującej
10 dh- 200 g mydło z czarnych oliwek
10 dh- myjka do hammanu
63 dh- wino szare
35 dh- stołowe wino czerwone
20 dh- petit taxi z medyny do marketu