Geoblog.pl    weri    Podróże    Morocco 2009    Essaouira
Zwiń mapę
2009
12
paź

Essaouira

 
Maroko
Maroko, Essaouira
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 3789 km
 
Wschód słońca z naszego dachu wyglądał cudownie. Niebo zalały pomarańcze, róże, żółcie. Nagle niebo wypełniło się śpiewem ptaków. Małe świergoły ostro zabrały się do roboty sprzątając taras z okruszków chleba.
Zebraliśmy się koło 8 by złapać autobus do Essaouiry, zostawiliśmy w hotelu w przechowalni plecaki, zabraliśmy tylko śpiwory i parę drobiazgów.
Z hotelu do dworca autobusowego droga zabrała nam z 30 min. Na miejscu bez problemu kupiliśmy bilet w miejscowych liniach. Gdybyśmy mieli plecaki musielibyśmy za każdy dopłacić po 15 dh.
Droga w stronę Essaouiry była w wielu miejscach remontowana, trzeba było zwalniać, czekać i wdychać pył. Po 3 godz. dotarliśmy na miejsce.
Pierwsze co nas zaskoczyło to mgła lub bryza morska unosząca się nad miastem. W odległości 100 m budynki traciły kontury.
Szukając taniego hotelu, trafiliśmy za pomocą jednego naganiacza do małego riadu, załapując się na nocleg na dachu. Zostawiliśmy rzeczy i ruszyliśmy do portu.
Miasteczko jest klimatyczne, turystów sporo, ale dzięki szerokiej głównej ulicy w Medynie nie jest to męczące. Kolory trochę jak z Chefchaouene, odcienie niebieskiego.
Port tonął we mgle, oceanu w ogóle nie widać, wszystko osnute. Można się mocno zdziwić, że mimo to słońce potrafi bardzo mocno opalić. Tu pierwszy i ostatni raz używam kremu z filtrem.
Oglądamy różności wyciągnięte przez rybaków i już nam ślinka cieknie.
Ale najpierw plaża. Jedyna okazja, by założyć stój kąpielowy, popluskać się w chłodnej wodzie, skakać na fale, popływać...
Wrażenie niesamowite, plaża ginie we mgle, wchodząc do wody znika się z oczu. Zbieram muszelki, spacerujemy i znów do wody.
Późnym popołudniem wracamy do hotelu, zmywam sól i ruszamy na poszukiwanie obiadu. Odnajdujemy grilownie koło portu i zamawiamy zestaw owoców morza z surówką, chlebem i wodą. Po małych targach schodzimy do właściwej ceny i po 3 minutach lądują przed nami upieczone krewetki, potem kalmary, coś co nazywano scamp, 4 małe rybki w całości, 2 duże ryby rozkrojone na pół. Ledwo nadążamy by to zjeść jak jest ciepłe, a koty dopominają się o swoją porcje. Umorusani po łokcie, najedzeni i szczęśliwi myjemy ręce i wracamy między uliczki.
Kupuję olej arganiowy, bo w okolicy się go wyrabia i jest duży wybór.
Nagminnie jesteśmy zaczepiani przez handlarzy haszem, którzy nie rozumieją słowa nie. Poznajemy zakręconego rapera, który na poczekaniu układa słowa pod melodię, częstuje nas czerwonym winem z butelki po coli i usilnie próbuje sprzedać towar. Dla nich jest niewyobrażalne, że turysta przyjechał w tu w innym celu.
Wróciliśmy do hotelu, rozłożyliśmy się jako jedyni na małym daszku i zasnęliśmy z miejcsowym kotem w nogach.

*******************
5 dh/plecak - przechowalnia bagażu w hotelu
36 dh - śniadanie w Marrakeszu w barze dla 2 osób (przepłacone 3 krotnie!)
45 dh/os - bilet z Marrakeshu do Essaouiry
40 dh/os - nocleg na dachu
120 dh- wypaśny obiad dla 2 osób owoce morza
100 dh- 250 ml oleju arganiowego kosmetycznego
28 dh - mała porcelanowa, 2 częściowa popielniczka (stargowana z 80 dh)
2 dh- plastikowe myjka do włosów używana w hammanie
5 dh - najtańsza woda jaką spotkaliśmy w Maroku
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (20)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (2)
DODAJ KOMENTARZ
llenka
llenka - 2009-11-07 01:32
Tej mgły w Essaouirze można Wam pozazdrościć, zupełnie niesamowiciej to wszystko wyglądało :-)
 
weri
weri - 2009-11-08 11:10
Podobno w Agadirze to codzienność, znajomy przed nią ostrzegał, że pali przez nią słońce!
 
 
zwiedziła 4% świata (8 państw)
Zasoby: 138 wpisów138 13 komentarzy13 1271 zdjęć1271 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
17.07.2016 - 30.07.2016
 
 
17.10.2010 - 23.10.2010