Budzi nas słońce. I śpiew ptaków cały czas, nie ma nocy, nie ma spania. Wypełzam z namiotu i mrużę oczy... jestem na Islandii!!
Po drodze do toalety drepczę po wulkanicznym ciepłym piasku na bosaka... zgarniam w drodze powrotnej kilka pozostawionych butli gazowych pasujących do naszej maszynki, trochę zostawionego długoterminowego jedzenia, czyli wymiana między podróżnikami kwitnie. Widząc moje zbiory nasz sąsiad Francuz, wręcza mi kolejną butlę i jabłka. Od innej parki dostaję kolejną butlę i zestaw zupek. Pozostaje mi szczerzyć zęby z radości :)
Jedziemy do Keflaviku, pierwsze tankowanie w samoobsługowej stacji i kierunek Pingvellir.
(niestety nie mogę dodać uroczego zdjęcia Agawy wcinającej kanapki z masłem na tle naszego dobytku, bo by mnie zaciukała śledziem od namiotu :)
********************************
tuńczyk w puszcze - 177K
kawa - 250K
kartka pocztowa - 50 - 120K
jajka 10 szt - 680K