Rozbicie się na twardym i kamienistym gruncie nie należy do najłatwiejszych, mimo to sen przychodzi równie szybko co nowy dzień. Codzienna owsianka i kawa otwiera oczy. Jest pięknie, tylko czemu wokół tak dużo ludzi? Niby to koniec świata, ale bardzo turystyczny koniec. Powiedziałabym dzikie tłumy, gdyby nie ta chęć by iść dalej, poza przetarte szlaki, i znaleźć się samej pośrodku niczego.
Trasa do Hrafntinnusker to około 12 km, 5 godzin wędrówki.
Przez fale zastygłej lawy przebijamy się do tęczowych gór, gorących gejzerów, płatów śniegu i morza mgieł. Za mało czasu by otulić się tym pięknem na dłużej, by zasłuchać się w dźwięku wiatru... Mozolna przeprawa przez pole roztopionych śniegów, w śnieżnym błocie po kostki, w labiryncie wulkanicznych skał. Świat z innej planety. Dobrze, że w schronisku można podwiesić przemoczone rzeczy pod sufitem by wyschły do rana... Godziny odmierzane strumieniami deszczu. Jego dudnienie usypia w namiocie przy szamoczących się linkach.
*****************************
kemping - 1800K