Pod wieczór ruszyłyśmy dalej, by nadgonić nieco stracony czas. Mijamy Akureyri, które jest sporym, nowoczesnym miastem i rozbijamy się tuż przed Varmahlíð, przy miejscu postojowym koło drogi. Obok nas jest zagroda z islandzkimi konikami, które zaciekawione podchodzą do ogrodzenia i dają się głaskać. Próbujemy poczęstować je jabłkami, ale nie znają tego smaku i nie jedzą.
Przed spaniem suszymy namiot, bo w końcu nie pada i pięknie wieje. Spać nam jednak nie daje rolnik, który o 2 w nocy pracuje z traktorem na polu...Cóż, ciągle jasno.