Z rana za to o 8 budzi nas ekipa 4 dziewczyn, które raźnie biorą się do koszenia trawy wokół nas. Chcąc nie chcąc zwlekamy się i zwijamy namiot. Dziś liczymy na przejażdżkę na konikach, a okolica słynie z ich hodowli. Mimo, że zagród do jazdy jest sporo, to brakuje miejsc, wszystkie godziny są zajęte. W końcu udaje nam się zarezerwować miejsce dla nas przy pomocy miejscowych.
Podjeżdżamy do Lýtingsstaðir na farmę prowadzoną przez Niemkę. Wykupujemy godzinkę jazdy i dreptamy z konikami po okolicznych drogach, przeprawiając się też przez płytką rzekę. Próbujemy też nieco szybszej jazdy, ale rytm tych koników znacząco różni się od zwykłych i nie wychodzi mi to za dobrze.
Po konikach jedziemy do gorącego źródełka, by zmyć z siebie ich zapach i wygrzać się przy coraz ładniejszej pogodzie. Z niewielkim trudem znajdujemy źródełko, do którego trzeba kawałek z buta podejść. A w środku już czeka na nas ekipa z Litwy popijająca piwko. Basen, nieco zamulony, znajduje się tuż przy rzece, która parę metrów dalej spada niewielkim wodospadem. Woda w basenie jest mocno ciepła, więc by się nieco ochłodzić można przejść metr dalej do rzeki.
Rzeka nazywa się Huseyjarkvisl, by dojechać do źródła trzeba skręcić w lewo z drogi nr 1 za miejscowością Varmahlíð, w drogę nr 752 i dalej prosto. Następnie odbić w lewo w drogę 753 i przejechać przez most. Za mostem wybrać drogę po prawej stronie do góry i jechać do jej końca. Dalej na piechotę, po przejściu 2 bram dla bydła odbijamy w prawo, przechodzimy mały mostek i jesteśmy jakby na wyspie. Źródło jest w zakolu rzeki koło wodospadu.
Po kąpieli i obiadku jedziemy dalej, by zobaczyć foczki. Rozbijamy się za Hvammstangi, tuż przy szutrowej drodze. Wieje okrutnie.
**************************
godzina z konikami - 6000K